Wróciłam w jednym kawałku, a była chwila gdy myślałam, że już się nie uda :( ale to za chwilkę. Było upalnie, dżungla, mnóstwo kwiatów i przezroczysty ocean, nurkowanie i pyszne owocki:)
Dlaczego napisałam że może już nie uda się wrócić w jednym kawałku?
Otóż sama północ Tajlandii leży w obrębie tak zwanego złotego trójkąta - który tworzą granice trzech państw - Tajlandii, Birmy i Laosu. Zasłynęła ona swego czasu z nielegalnych upraw maku, handlu opium, heroiną i bronią - przemytem na wielką skalę. Staraniem Królowej Matki (nieżyjącej już matki obecnego króla Tajlandii ) oficjalnie zlikwidowano te uprawy a na ich terenie zaczęto uprawiać kawę, drzewa tekowe i owoce. Powstał jeden z najpiękniejszych ogrodów w Tajlandii dający pracę wielu mieszkańcom ubogich plemion górskich. Wszystko to wiedziałam z internetu, wiedziałam również, że nie do końca nielegalne uprawy i handel opium przestał istnieć. Wiedziałam, że w głębokiej dżungli spotkać można uprawy i handlarzy a spotkania są bardzo niebezpieczne. Nie było moim i męża zamiarem pchanie się w kłopoty. Przygotowując w domu trasę chciałam zwiedzić wat, jeden z najdziwniejszych jakie widziałam, bo nie do końca związany z powszechną tu religią. Z internetu, ze strony opisującej wat wzięłam waypoint i byłam z siebie dumna, że teraz jak po sznurku..... nie wiedziałam, że ktoś wrzucił do internetu fałszywkę.
Wprowadziliśmy do GPSa dł. i szer. geograficzną i jazda. Wyznaczona trasa zeszła z drogi, mówimy sobie może to jakieś skróty, co tam, wkoło bujne rośliny, ja jestem happy, mąż trochę mniej. Gdy droga stawała się coraz węższa i prowadziła w dżunglę, przestało mi się podobać a zaczęło mężowi:) - teraz mogę przynajmniej wypróbować do czego służy 4D w samochodzie - śmiał się. Wiedziałam już, że nic nie zobaczę bo to po czym jechaliśmy nie mogło nas nigdzie dowieźć ale zawrócić już też nie mogliśmy. Droga, właściwie już nie droga tylko przesieka była na szerokość samochodu, po obu stronach gęsta dżungla, z jednej strony urwisko. Mogliśmy jechać tylko do przodu, na chwilę zatrzymaliśmy się, wysiedliśmy z samochodu i wtedy zobaczyliśmy przed sobą faceta z karabinem. Było ich dwóch, zaskoczenie było obustronne bo kto mógł spodziewać się w takim miejscu obcokrajowców ???????
Uciekli motorem który stał obok, musieli schować się gdzieś w dżungli bo nie było słychać silnika. Zielona ściana skutecznie wszystko zasłaniała. Byłam naprawdę przerażona, teraz sobie przypomniałam wszystkie przestrogi o których czytałam przed wyjazdem, podziwiając przyrodę zapomniałam, że jestem w złotym trójkącie. Jadąc do przodu i szukając miejsca gdzie będziemy mogli w końcu zawrócić, wpadliśmy w sam środek zapomnianej przez boga i ludzi malutkiej składającej się z kilku szałasów wioseczki, dwóch samochodów wypełnionych do granic możliwości przez susz makowy, i tak zdziwionych naszą obecnością mężczyzn, że żaden nawet się nie ruszył. Nie patrzyłam na nich, udawałam, że mnie nie ma, że jak ja na nich nie patrzę to oni nas też nie widzą, najchętniej stałabym się niewidzialna. Wioseczka jednak umożliwiła nam zawrócenie samochodem i pognanie z powrotem, jeśli gnaniem można nazwać jechanie po takich wertepach. Byliśmy cali :) i to było najważniejsze, jadąc do najbliższego miasta wpadliśmy na świątynię ( miała zupełnie inny waypoint ) a wieczorem w hotelu śmialiśmy się z przygody której nie planowaliśmy. Teraz spisując dl. i szer. będę sprawdzała ją w kilku miejscach!!!!!!!!!!!
A piszę o tym tak dokładnie ku przestrodze, że nie wszystkie informacje w internecie są prawdziwe, że trzeba sprawdzać w kilku źródłach nawet to, co wydawałoby się prawdziwe i bezpieczne.
A to ten nieszczęsny wat :)
A poza tym było cudownie bo w końcu spełniło się moje marzenie, żeby zobaczyć wielkiego morskiego żółwia na wolności, tak po prostu w oceanie. Pływał sobie wielki ślicznotek - metrowy żółw zielony wokół statku z którego nurkowaliśmy. Mogłam nawet porzucać mu banana którego chętnie zjadał:) a dzięki temu był przy nas dłużej i dał się obfocić:)
Prawda, że ma piękny carapax
Zobaczyłam prawdziwą hodowlę Adenium obesum z przeogromnymi caudexami :) - moje ulubione rośliny!!!
i odwiedziłam Muzeum Muszli :)
Witaj po wakacjach... ze zdjęć wynika, że były niezwykle udane... A jak egzotyczne wakacje to i przygoda przecież musi być... ta będzie niezapomniana... dobrze, że wszystko skończyło się szczęśliwie... niesamowite te budowle...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie...
O! Marzena, jesteś! Pełna wrażeń! Podróż niesamowita, egzotyczna i... jak się okazało niebezpieczna. Pewnie mogłabyś tak opowiadać, opowiadać i opowiadać, i pokazywać milion pięćset fotek... ech... :) I szmaty bawełniane! Ale teraz się będzie działo, co? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj w domu :))) wspaniale, że spełniło się Twoje marzenie i że podróż tak się udała... dobrze, że przygoda miała szczęśliwy koniec :) pozdrawiam ciepło i ciekawa jestem tych egzotycznych szmatek :))
OdpowiedzUsuńOch, to musiały być zaczarowane wakacje! Zdjęcia mówią same za siebie! Światynia nieziemsko wygląda!
OdpowiedzUsuńA przygoda... oj, nie zazdroszczę absolutnie! Jak dobrze, że szczęśliwie się zakończyła!
Cieszę się Marzenko, że jesteś, cała, zdrowa i pełna wrażeń.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno, muszę wracać do pracy :)
Niesamowita podróż, niesamowita przygoda. Chciałoby się tych zdjęć więcej pooglądać - no i te szmaty??? Serdecznie pozdrawiam. Jola
OdpowiedzUsuńno nie aż strach się bać
OdpowiedzUsuńdla mężczyzny to typowe, że nie pyta o drogę, ale Ty kobitka : ))))))))))))))))))
dobrze że jesteście :)
i już zazdraszczam szmatek :))
Droga Kiboko !
OdpowiedzUsuńNapiszę wprost ... najpierw zsikałabym się ze strachu a jak już bym ocalała , to ze śmiechu :)))
Odwiedziłaś cudowne miejsca i widziałaś piękne zjawiska ... fantastycznie jest tak egzotycznie spędzić czas
Cieszę się ,że jesteś już w naszej dżungli
Uściski i buziaki najmocniejsze
Jak dobrze, że przyjechałaś w jednym kawałku!!! takie spotkanie na pewno było szokiem, ja nadal jestem w szoku :O
OdpowiedzUsuńi jak ja ci zazdroszczę tych widoków i tego wszystkiego tam :) cudownie!! mnie niestety nie udało się wyjechać jak planowałam... długa historia...
Ściskam,
Paula
Aleś miała przygodę... nie wiem, jakbym się zachowała na Twoim miejscu... :/
OdpowiedzUsuńWidoczki piękne - tylko pozazdrościć, że miałaś okazję być w takich cudownych miejscach :D
dobrze ze jesteście znowu w domu- cali i zdrowi no i z wrażeniami :) dzielna jesteś Kobieta! zachowałaś zimną krew! to się nazywa urlop z przygodami! :) pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńO ! jesteś wszystko przeczytałam...Będziesz miała co wspominać, a jak się spotkamy , to poproszę o więcej relacji. Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAle sensacje!!!!
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszyhstko dobrze się skończyło i bezpiecznie wróciliście do domu.
Zdjęcia przepiękne!
O raju! Ja tak późno czytam o takich przeżyciach!!! No dobrze, że jesteś cała i zdrowa. Atrakcji karabinierskich nie zazdroszczę . Widoków - ach jakże!!! A jeśli chodzi o zachwyt nad żółwiem , o trudno się dziwić takiej pachtwork- maniaczce ;)))) Przecież skorupa prawie jak Twoje dzieła :D
OdpowiedzUsuńJa tez sie ciesze, ze wrocilas calo i zdrowo!!! A szmatki cudne - pieknych pomyslow na wykorzystanie! :)
OdpowiedzUsuń