Obserwatorzy

wtorek, 12 maja 2020

Śladami podróży - Wenecja

Udało mi się skończyć trzeci quilt w ramach zaplanowanego tryptyku, który powstał z potrzeby utrwalenia wrażeń z podróży i chęci pokazania różnic kulturowych odwiedzonych miejsc.
Wyszło śmiesznie, bo pierwszy który uszyłam nie oddaje kolejności odwiedzanego miejsca. Najpierw zwiedzałam Afrykę a potem Indonezję - ale szyłam odwrotnie. Pierwsza część tryptyku to - Śladami podróży - Indonezja: opis , druga część to Śladami podróży - Afryka: opis , teraz skończyłam trzecią, ostatnią część, Śladami podróży - Wenecja.
Maski każdego z tych miejsc bardzo różnią się miedzy sobą. 
Weneckie maski karnawałowe są bajecznie kolorowe i niezwykle bogato ozdabiane. 
W Indonezji  maski demonów malowane są w bardzo intensywne kolory.
Maski afrykańskie to maski rytualne, są oszczędne w kolorze, surowe i dość przerażające.  Zwiedzając różne miejsca robiłam im zdjęcia, niektóre przywiozłam na pamiątkę.
Wszystkie maski szyłam techniką pictorial quilt.
Weneckie są najbardziej bogate, tak jak na karnawał przystało. Wykorzystywałam bardzo różnorodne tkaniny: bawełnę, satynę, jedwab, organzę, szyfon, tkaniny syntetyczne i dekoracyjne, koronki i tiule. Całe mnóstwo dodatków w postaci np. dzwoneczków pozyskanych z zakupionych w sklepie indyjskim bransoletek, wykorzystanych do zakończeń czapki błazna, ozdobnych tasiemek i sznureczków, dżetów, koralików, łańcuszków itp. Zbierałam ptasie pióra w parkach zoobotanicznych lub przy klatkach hodowlanych strusi :). Kolorowe, koronkowe ozdoby w lustrzanym odbiciu pikowałam na Vilene Soluvlies, wykorzystałam kleje brokatowe, angelinę fibers i farby Jacquarda Lumiera. W ten sposób przygotowałam 9 różnych masek i aplikowałam je na pomalowane ręcznie tło, przy pomocy profesjonalnych tuszy akrylowych francuskiej firmy Liquitex . Pikowałam z wolnej ręki. Na tle wody namalowałam fragment charakterystycznej  panoramy weneckiej.
Pokazywałam ten patchwork na Home Decor w Poznaniu, więc niektóre osoby widziały go już z bliska :).
Wszystkie quilty tryptyku mają takie same wymiary 140 x 90 cm




Maski:










czwartek, 7 maja 2020

Pojagi

W poprzednim poście opisałam przygotowania poprzedzające szycie pojagi. 
Miałam już gotowe do wszycia panele batikowe. Przygotowałam i na blachę wykrochmaliłam firankę, z której miałam wycinać kwadraty i prostokąty.
Niby mogłam zabrać się za szycie, ale żeby mieć pewność że bloki będą w odpowiednich miejscach, przykleiłam je taśmą klejącą na szybie okna, na którym miało wisieć gotowe pojagi.  Zmieniałam, położenie i w końcu chyba było tak jak chciałam. Następnie przygotowałam odpowiednio duży 200 x 90 cm pakowy papier, który rozpięłam na stole w pracowni. Wyrysowałam na nim w skali 1:1 w wybranych już miejscach bloki batikowe. Następnie wykreśliłam siatkę kwadratów i prostokątów, w których znajdą się bloki wycięte z firanki. Rysując zwracałam uwagę na to, żeby mniej więcej "ciężar" bloków był równo rozłożony, żeby linie szycia w miarę możliwości nie biegły przez całą długość czy szerokość pojagi. Wymiar każdego bloku powiększony był o 3cm .  Najłatwiej było zszywać bloki które na szablonie były przesunięte względem siebie, trudniej, gdy stykały się lub nachodziły, wtedy linie szwów były niejako wymuszone. Szyło się nie najłatwiej, bo mimo usztywnienia, w miarę powiększania się pracy zaczynała ona żyć własnym życiem, więc są pewne niedociągnięcia, trudno :(
Powstała taka "firanka" - moje pierwsze pojagi :)
tak wygląda od strony pokoju


 a tak od strony ogrodu




a szycie po kolei wyglądało tak :
Najpierw przyklejałam bloki batikowe na szybie, żeby odpowiednio je rozmieścić. 


Potem przeniosłam je na papier, na którym wyrysowywałam siatkę z blokami. Umożliwiała mi ona obliczanie wielkość bloków, które musiałam wycinać z tkaniny.


Powstawały małe fragmenty, które zszywałam w większą całość.



Gotowe pojagi zawiesiłam na szelkach i drewnianym pręcie. dokładnie tak jak wiszą boczne firanki.


Tak wyglądała moja przygoda z koreańską sztuką pojagi :), która powstała w starożytnej  Korei ok. 2000 lat temu.

poniedziałek, 4 maja 2020

Batiki do pojagi

Od dawna chodziło za mną uszycie pojagi. W duużym pokoju mam trzy skrzydłowe okno na całą ścianę od podłogi do sufitu. Wymyśliłam sobie żeby uszyć pojagi na środkową część. Latem okna nie są niczym zasłonięte , gładkie firanki zsunięte są na boki i ogród wchodzi do domu, ale cośmnie korciło :) To było, jest, chyba idealne miejsce dla pojagi .
Moje pojagi żeby łączyło się z ogrodem miało być uszyte z możliwie przezroczystej tkaniny i mieć powszywane bloki z batiku z roślinno - motylowymi motywami. Taki był pomysł.
Najpierw więc batikowałam na cieniutkim, białym, bawełnianym batyście 9 różnych bloków do pojagi. Powstały motyle z wzorów zaczerpniętych z atlasu motyli, kwitnące hosty, które uwielbiam z powodu bogactwa kształtów, faktur i kolorów liści, gałązki winobluszczu i traw.








Bloki miały być wszyte w taką samą tkaninę z jakiej uszyte są boki firanki. Rozrysowałam sobie wszystko na papierze w naturalnej wielkości i zaczęłam ciąć pierwszy blok pojagi z firanki - koszmar.
Tkanina jakby żyła, chodziła w każdą stronę, nie dało się wyciąć prostego kwadratu czy prostokąta a wszystko musiało być równe żeby na oknie trzymało pion i poziom.
Pierwszy blok poszedł do śmieci.
Przygotowałam bardzo mocny krochmal i ją wykrochmaliłam na blachę, wyprasowałam i teraz mogłam wycinać - uff, była szansa, że będzie w miarę prosto.
Jak się ją szyło opowiem w następnym poście :)
Do usłyszenia jeśli będziecie ciekawi a mam nadzieję, że tak będzie :)