Wprawdzie wakacje już się skończyły, ale ja wciąż nimi jeszcze żyję :) W trakcie planowania wakacji jeszcze w domu, na listę wpisałam miejsca które chciałabym zobaczyć, które chcę zobaczyć ale z uwagi na sytuację mogę i trzy punkty, które niezależnie od tego co by się nie działo, musiałam zrealizować ! :
1. Batiki - produkcja, warsztaty, galerie i sprzedaż tkanin
2. Życie podwodne na rafach
3. Smoki z Komodo
Nie będę opisywać wszystkiego bo się nie da, bo zanudzę, ale dziewczyny szmatkowo zakręcone (o ! sorki, może panowie też przeczytają:) ) zrozumieją co czułam, gdy znalazłam się w miejscu gdzie powstają batiki.
Była to galeria w której promuje się tradycyjną, indonezyjską sztukę powstawania batiku, gdzie wosk nanoszony jest na wcześniej narysowany wzór przy pomocy narzędzia zwanego tutaj tjanting. Żeby tę sztukę zachować, kontynuować, w 2009 batiki zostały wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO.
Tradycyjne indonezyjskie batiki są
stonowane. Zdobi się je motywami roślinnymi, zwierzęcymi, elementami geometrycznymi, i czasami scenami z życia. Często są to sceny z eposu Ramajana. Każdy element wzoru ma tutaj swoje znaczenie. Tak wykonane bawełniane
tkaniny, sprzedawane są w postaci 2, 2,5m kawałków, nazywanych sarongami i nimi właśnie zarówno kobiety jak i mężczyźni owijają się
wokół pasa, jak obszerną spódnicą. Na co dzień w większych miastach nie jest to praktykowane, jest to strój tradycyjny i stosowany odświętnie. Na wsiach jednak, które zamieszkuje olbrzymia większość mieszkańców Indonezji jest to strój noszony w dni powszednie.
Znacznie szybszą metodą powstawania batiku jest nanoszenie wzoru przy pomocy żmudnie i coraz rzadziej tworzonych metalowych pieczęci. Są one maczane w gorącym wosku i wzór nanoszony jest na tkaninę. Wielkość takich pieczęci jest różna, mniej więcej ok. 20 x 14 cm.
W ramach promocji tej sztuki, pod dużą wiatą galerii siedziały panie i nanosiły wzory woskiem. Prace były na różnych etapach - po jednym, dwóch lub większej ilości farbowań, więc można było prześledzić postępy w trakcie powstawania skomplikowanych wzorów. Podziwiałam ich zręczność w posługiwaniu się tjanting, wyobraźnię i wyczucie kolorów - to było mistrzostwo - chłonęłam to wszystko, cieszyłam się jak dziecko, robiłam zdjęcia i PODZIWIAŁAM !!!.
Na koniec poprosiłam, żeby któraś z pań naniosła na przywiezione w tym celu z Polski kawałki bawełny, wzór Ganescha. Chciałam go potem, już w domu, pofarbować, nanieść kolejne warstwy wosku i na koniec uszyć poduchę do mojego pokoju z wakacyjnymi pamiątkami. Panie generalnie tworzyły wzory kwiatowe więc zadania podjął się mężczyzna, namalował woskiem ganescha , na drugiej bawełnie zrobił mi wzór przy użyciu pieczątki z motywem ptaków a na trzecim - z konikiem morskim. W galerii obok porobiłam mnóstwo zdjęć batików na jedwabiu lub na bawełnie nie mogąc uwierzyć, że można coś tak finezyjnego stworzyć. Tu tylko kilka przykładów :
Na miejscu prowadzona była również sprzedaż tkanin, właściwie były to w większości gotowe kupony ręcznie malowanych batików, cena jednak była adekwatna do włożonej pracy :):)
Wiedząc, że będę w krainie batiku, przed wyjazdem buszowałam w internecie, żeby znaleźć sklepy gdzie sprzedają batiki drukowane dla Hoffmana. Znam te batiki z internetu, zachwycałam się wzorami no i gdzieś przecież musiały być tu sklepy, które je sprzedają. Wszystko przekierowywało mnie na stronę amerykańskiego sklepu :( Zaczęłam szukać inaczej, znalazłam anglojęzyczne forum i zaczęłam mozolną pracę. Dlaczego mozolną? bo mój angielski jest taki żółwiowy - znaczy żaden.
Znalazłam forum gdzie wymieniały się doświadczeniem australijskie quilterki, dla których przylot tutaj to rzut beretem a tkaniny kosztują znacznie mniej. Pogadałam, pogadałam i zdobyłam siedząc sobie wygodnie w domu:) - adres ulicy i nazwę sklepu, a co było dalej.......to jak w bajkach, jeśli chcecie jeszcze więcej, napiszcie proszę :) a będzie w następnym poście.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich którzy do mnie zaglądają, sprawiając mi swoją wizytą i pozostawionym komentarzem wielką frajdę :)
Czekam z niecierpliwością:)
OdpowiedzUsuńOch, uwielbiam twoje opowiesci! Czekam na kolejna czesc :)
OdpowiedzUsuńJak dobry kryminał, czekam i ja na dalszy ciąg opowieści. Batiki cudne.
OdpowiedzUsuńI ja czekam z wypiekami na policzkach ;) Batiki zachwycające! Jak i opowieść o nich! :)
OdpowiedzUsuńTakże z przyjemnością czytam , a że znam Twój głos to mam wrażenie , że słucham Cię osobiście , bo głos podkłada sie pod tekst . Czekam na ciąg dalszy .
OdpowiedzUsuńWspaniałe batiki, nie do uwierzenia, prawdziwe cuda:) Czekam na dalsze opowieści:)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejna opowiesc..piekne te batiki..piekne.)
OdpowiedzUsuńCzekam czekam na kolejne odcinki tej batikowej bajki :) Piękne zdjęcia zrobiłaś tym przecudnym batikom!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kamila
Poproszę o ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńByłaś w prawdziwym Raju na ziemi!!!!!
OdpowiedzUsuńTo dopiero gratka, świetna opowieść - czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńSuper miejsce. Też bym tak chciała:)
OdpowiedzUsuńMarzenna, koniecznie napisz ciąg dalszy! Toż to raj! A jak być tam, nie jest dla kogoś możliwe, to daj chociaż poczytać! Lubię takie opowieści. Lubię słuchać i czytać :)
OdpowiedzUsuńczytam,czytam i.... chcę jeszcze!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń