Żywe Muzeum Piernika działa w Toruniu od kilku lat. Nawet o tym nie wiedziałam dopóki nie natrafiłam na informację szukając atrakcji na ferie dla złotowłosej czarodziejki.
W muzeum, w klimatycznie urządzonych wnętrzach, pod wskazówkami Mistrza i Wiedźmy można obejrzeć i powąchać wszystkie przyprawy potrzebne do wypieku, z wielkich worów zaczerpnąć drewnianymi łopatami mąkę, wyrobić ciasto piernikowe, wybrać formę do własnego wypieku, wsadzić to na długiej łopacie do pieca i upiec. Jeszcze gorące, pięknie pachnące pamiątkowe pierniki, Mistrz pakuje do firmowych, papierowych torebek. Dzieciom, Wiedźma wystawia na specjalnym papierze list poświadczający ukończenie terminowania. Chętnych do uczestnictwa w pokazach jest bardzo dużo a frekwencja w sezonie urlopowo - wakacyjnym - ogromna.
I tak zrodził mi się pomysł obdarowania pierwszego obserwatora, pamiątkowym, własnoręcznie upieczonym piernikiem.
Miała być mała - gabarytami jest
miała być słodka - jest, choć niezjadliwa:)
miała być toruńska - jest, bo anioła - mamy w herbie miasta a piekarnik z muzeum.
Poszłam więc dzisiaj na pokaz, wybrałam formę ( dwie, trochę musiałam nabajtlować bo wolno tylko jedną:) )
i upiekłam dla Wioli anioła i piekarnika:):):):)
Zapakowałam i pooojeeeechaaaało.
Ależ słodki prezencik!
OdpowiedzUsuńZazdroszę Wioli, choć takie pierniki mam, w Toruniu bywałam często w czasie studiów córki i atrakcje tego miasta nie są mi obce. Własnoręcznie upieczony piernik to piękna pamiątka.
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać. Aż szkoda będzie zjeść, takie ładne ... :)
OdpowiedzUsuńWiolu, cieszę się ale piernika nie radzę zjadać, są pooootwornie twarde - służą raczej do dekoracji i jako pamiątka:)
OdpowiedzUsuńdopiero teraz tutaj trafiłam! Ogromnie sie cieszę, że załozyłas bloga!!!
OdpowiedzUsuń