Musiałam głowę umieścić między korzeniami figowca, starając się aby całość była możliwie przestrzenna, aby oddała plastykę ogromnego drzewa. Tworzyłam oczywiście tylko fragment tego monstrualnego drzewa, wyrywając go niejako z całości. Dlatego brzegi pracy są specjalnie postrzępione i nierówne. Krok po kroku naszywałam na podkład maciupeńkie kawałki wybranych tkanin starając się oddać światło i cienie, kształt i fakturę fragmentu drzewa. Potem taki fragment naszywałam na tkaninę bazę. Od spodniej strony robiłam małe nacięcie i przez nie wkładałam ocieplinę co pozwalało osiągnąć efekt wypukłości. Na wierzchu czasami pikowałam podstawowym ściegiem maszynowym starając się stworzyć linie załamania korzeni. I tak krok po kroczku do przodu:). Wyciągałam pojedyncze nitki z grubych, obiciowych tkanin naszywając je i tworząc fakturę, splatałam nitki ze sobą, doszywałam sznurki, skręcałam fragmenty , wycinałam paski skręcając je i naszywając aby w efekcie uzyskać miejscowe pogrubienia pni, wycinałam paski tkaniny, która oddawała wrażenie gładkiej kory i wypełniałam je ociepliną, tworząc różnej grubości liany zwisające lub przerastające drzewo. Pojedyncze loki na głowie Buddy są przepikowane i wypełnione zwiniętymi w nitkę fragmentami ociepliny metodą terapunto. Dwie liany wychodzą daleko poza pracę i stanowią rodzaj zawieszenia na fragmencie kory. Kora wydała mi się najlepszym i najbardziej naturalnym sposobem zawieszenia. I tak powstał w końcu quilt, którego realizacja chodziła za mną od kilku lat. Ale ufff!!!:) skończyłam i wierzcie mi - ulżyło:)
Tak wygląda gotowa praca zawieszona do zdjęcia między brzozami w moim ogrodzie
A to zdjęcie zrobione w Tajlandii będące moją inspiracją i wielką pomocą:)
wiszę sobie w domu:)
a to poszczególne fragmenty Buddy
a z takich kawałeczków ta praca powstawała:)
Dziękuję za czas jaki tu spędzacie i za wszystkie pozostawione ślady Waszych wizyt - to dla mnie wielka frajda takie wirtualne spotkania:):):)
PS. za nic nie mogę podciągnąć tego zdjęcia:( i zrobiła się brzydka przerwa