Tyle chciałam zrobić jeszcze przed świętami, zapytacie co ? a no na przykład zdecydowanie więcej płatków śniegu na choinkę, uszyć dwie maty na stoliki na które zakupiłam świąteczne tkaniny, umieścić to co ostatnio poszyłam, pozaglądać do Was i nacieszyć oczy Waszymi pracami. Wszystko zostało w sferze niezrealizowanych zamierzeń. Dla mnie jednak ostatnie dwa tygodnie skurczyły się do pojedynczych godzin. Na wszystko zabrakło mi czasu.
Przyrzekam sobie, że nadrobię wszystko po świętach - tak jak co roku ...
Teraz bardzo chciałam złożyć Wam wszystkim zaglądającym, odwiedzającym, piszącym i poświęcającym swoje wolne chwile na wizytę u mnie - Najserdeczniejsze Życzenia Świąteczne.
Święta Bożego Narodzenia mają taką specjalną w sobie magię, chcemy czuć przy sobie osoby bliskie, cieszyć się ich obecnością, ale moje myśli biegną również do wszystkich których tu poznałam, od których niejednokrotnie doznałam słów wsparcia, motywacji, ciepła czy wyrazów sympatii, które bardzo sobie cenię.
Życzę Wam radości, ciepła i spokoju, bliskości najbliższych, zrozumienia i wygospodarowanego czasu na spełnianie się w tworzeniu prac, które tak często podziwiam. Niech ciepło tego kominka ogrzeje Was i waszych bliskich.
Obserwatorzy
sobota, 22 grudnia 2012
wtorek, 13 listopada 2012
Relacja z I Kursu szycia patchworków w Toruniu:)
Najpierw na stronie Berniny ukazało się ogłoszenie o organizowaniu
takiego kursu w Toruniu.
Tu składam serdeczne podziękowania Berninie w osobie Pana Sebastiana Gruszki za serdeczny kontakt, pomoc i przychylność :)
Potem zapisywały się chętne osoby, kontaktowały się ze mną i otrzymywały szczegółowy plan kursu.
Było wiele przygotowywania i załatwiania, dogrywania terminów, ale udało się i mimo, że w okrojonym składzie kurs w Toruniu odbył się:) Udało mi się załatwić piękną 50 m2 salę, z całym kuchenno-sanitarnym zapleczem, tak więc naprawdę miałyśmy bardzo wygodnie. "Oprawiłam" ją małą wystawą swoich quiltów oraz książek i wydawnictw patchworkowych:).
Ponieważ zależało mi na tym, aby te pierwsze wspólnie uszyte prace wpasowały się w preferencje kolorystyczne kursantek, wzięłam to pod uwagę przygotowując dla każdej z Pań inny zestaw tkanin.
Tematem pracy było uszycie podkładki obiadowej o wymiarach: 40 x 30 cm. Nasz wzór składał się z 12 jednakowych bloków, umożliwiających różne ułożenie, a więc i różny wygląd końcowy naszej pracy.Uszyłam sama taką podkładkę fotografując każdy etap szycia. Przygotowałam dla każdej z Pań instrukcję obrazkową z opisem każdego kroku.
Mimo, że był to kurs dla początkujących, postanowiłam pokazać jeden trik szycia naszych bloków.Wiadomo, że stosowanie trików uatrakcyjnia ale i przyspiesza szycie a także powoduje, że nasze bloki są idealnie równe i takie same. Każda z pań otrzymała gotowy, zapakowany zestaw: przycięte tkaniny na bloki, na lamówkę, na stronę spodnią podkładki, ocieplinę, instrukcję szycia i imienny identyfikator:) Tkaniny były już przeze mnie przycięte aby zaoszczędzić czas i okazało się to bardzo dobre , bo czas był dla nas za krótki:)
Tak wyglądały gotowe zestawy:
Panie okazały się przemiłymi, otwartymi osobami, które już same próbowały szyć patchworki. Przywiozły je nawet ze sobą, żeby je pokazać, przedyskutować problemy na jakie natrafiły w czasie szycia i poprosić o radę. Atmosfera była wspaniała, co ilustruje zdjęcie:)
No i zaczęła się praca:)
a tu pan który nam cały czas towarzyszył i studiował prasę patchworkową:)
no i finał :) prezentujemy nasze dokończone i prawie dokończone prace:)
Wszystkie panie wyraziły chęć uczestniczenia w następnych kursach:) ustaliłyśmy już nawet temat, technikę i kolorystykę prac.
Czy spotkanie dojdzie do skutku? - czas pokaże :)
Miło byłoby spotkać się ponownie, pogadać, poszyć i razem pośmiać się.
Na zakończenie "I Kursu Szycia Patchworków w Toruniu", przygotowałam dla każdej pani niespodziankę. Uszyłam kartki patchworkowe upamiętniające miłe spotkanie. Sama taką dostałam od Reni na wystawie w Krakowie i trzymam ją u siebie w pracowni jak miłe wspomnienie. Moje są inspirowane Jej pracą :)
te 6,5 godziny wspólnego szycia, zabawy, dobiegło szybko końca, pozostały miłe wspomnienia:)
Tu składam serdeczne podziękowania Berninie w osobie Pana Sebastiana Gruszki za serdeczny kontakt, pomoc i przychylność :)
Potem zapisywały się chętne osoby, kontaktowały się ze mną i otrzymywały szczegółowy plan kursu.
Było wiele przygotowywania i załatwiania, dogrywania terminów, ale udało się i mimo, że w okrojonym składzie kurs w Toruniu odbył się:) Udało mi się załatwić piękną 50 m2 salę, z całym kuchenno-sanitarnym zapleczem, tak więc naprawdę miałyśmy bardzo wygodnie. "Oprawiłam" ją małą wystawą swoich quiltów oraz książek i wydawnictw patchworkowych:).
Ponieważ zależało mi na tym, aby te pierwsze wspólnie uszyte prace wpasowały się w preferencje kolorystyczne kursantek, wzięłam to pod uwagę przygotowując dla każdej z Pań inny zestaw tkanin.
Tematem pracy było uszycie podkładki obiadowej o wymiarach: 40 x 30 cm. Nasz wzór składał się z 12 jednakowych bloków, umożliwiających różne ułożenie, a więc i różny wygląd końcowy naszej pracy.Uszyłam sama taką podkładkę fotografując każdy etap szycia. Przygotowałam dla każdej z Pań instrukcję obrazkową z opisem każdego kroku.
Mimo, że był to kurs dla początkujących, postanowiłam pokazać jeden trik szycia naszych bloków.Wiadomo, że stosowanie trików uatrakcyjnia ale i przyspiesza szycie a także powoduje, że nasze bloki są idealnie równe i takie same. Każda z pań otrzymała gotowy, zapakowany zestaw: przycięte tkaniny na bloki, na lamówkę, na stronę spodnią podkładki, ocieplinę, instrukcję szycia i imienny identyfikator:) Tkaniny były już przeze mnie przycięte aby zaoszczędzić czas i okazało się to bardzo dobre , bo czas był dla nas za krótki:)
Tak wyglądały gotowe zestawy:
Panie okazały się przemiłymi, otwartymi osobami, które już same próbowały szyć patchworki. Przywiozły je nawet ze sobą, żeby je pokazać, przedyskutować problemy na jakie natrafiły w czasie szycia i poprosić o radę. Atmosfera była wspaniała, co ilustruje zdjęcie:)
No i zaczęła się praca:)
dysponowałyśmy dwoma maszynami Bernina 350 i jedną 380:)
układamy bloki
najpierw trenowałyśmy przyszywanie lamówki na specjalnie przygotowanej kanapce, a potem na naszej pracy
Wszystkie panie wyraziły chęć uczestniczenia w następnych kursach:) ustaliłyśmy już nawet temat, technikę i kolorystykę prac.
Czy spotkanie dojdzie do skutku? - czas pokaże :)
Miło byłoby spotkać się ponownie, pogadać, poszyć i razem pośmiać się.
Na zakończenie "I Kursu Szycia Patchworków w Toruniu", przygotowałam dla każdej pani niespodziankę. Uszyłam kartki patchworkowe upamiętniające miłe spotkanie. Sama taką dostałam od Reni na wystawie w Krakowie i trzymam ją u siebie w pracowni jak miłe wspomnienie. Moje są inspirowane Jej pracą :)
sobota, 3 listopada 2012
Od wschodu...do zachodu słońca:)
Już jakiś czas temu uszyłam... (może miesiąc temu) i dopadła mnie niemoc sfotografowania tego. Zdjęcia mnie pokonują, nigdy nie jestem z nich zadowolona i żal mi, że takimi Was katuję:)
Może pamiętacie taki konkurs QAL, gdzie trzeba było uszyć 12-ty blok z użyciem materiałów w napisy i tematycznie związanego z szyciem. Jurorem miała być Japonka pani Suzuko Koseki.
Uszyłam i...nic. Leżał więc sobie w mojej małej pracowni, zupełnie zapomniany i niewykorzystany.
Kiedyś Julka podsunęła mi pomysł wykorzystania go i uszycia patchworku. Julka - dzięki Tobie wzięłam go w obroty i wymyśliłam "Od wschodu... do zachodu słońca" :)
Całość składa się jakby z trzech części , w środkowej jest użyty blok konkursowy:)
Bardzo dziękuję za tak miłe, ciepłe i wspaniałe słowa pod moim poprzednim postem, ciszę się, że mój Budda się Wam podobał :). Bardzo się cieszę!!!
Dziękuję za Wasze wizyty, witam nowych obserwatorów i już się zastanawiam co wymyślić, żeby z okazji 100 zrobić coś ciekawego:)
Może pamiętacie taki konkurs QAL, gdzie trzeba było uszyć 12-ty blok z użyciem materiałów w napisy i tematycznie związanego z szyciem. Jurorem miała być Japonka pani Suzuko Koseki.
Uszyłam i...nic. Leżał więc sobie w mojej małej pracowni, zupełnie zapomniany i niewykorzystany.
Kiedyś Julka podsunęła mi pomysł wykorzystania go i uszycia patchworku. Julka - dzięki Tobie wzięłam go w obroty i wymyśliłam "Od wschodu... do zachodu słońca" :)
Całość składa się jakby z trzech części , w środkowej jest użyty blok konkursowy:)
Bardzo dziękuję za tak miłe, ciepłe i wspaniałe słowa pod moim poprzednim postem, ciszę się, że mój Budda się Wam podobał :). Bardzo się cieszę!!!
Dziękuję za Wasze wizyty, witam nowych obserwatorów i już się zastanawiam co wymyślić, żeby z okazji 100 zrobić coś ciekawego:)
środa, 26 września 2012
Głowa Buddy w korzeniach drzewa Bodhi
Kilka lat temu zwiedzałam Wat Mahathat w Ayutthaya w Tajlandii. Miasto to jest historyczną stolicą Tajlandii, która przez ponad 400 lat była potężnym ośrodkiem handlowym i kulturalnym kraju a dziś jest nieco zapomnianym, ale bardzo romantycznym miastem. Tam właśnie zobaczyłam coś, co wywarło na mnie wielkie wrażenie. Była to uwięziona w korzeniach drzewa Bodhi, kamienna głowa Buddy. Drzewo Bodhi to figowiec pagodowy ( ficus religiosa), pod którym to Budda Siakjamuni osiągnął oświecenie i który od tamtej pory na pamiątkę jest nazywany drzewem oświecenia. Setki lat drzewo obrastało tą kamienną głowę ( przewodnicy twierdzą, że ok 2000lat?). Miałam wielką ochotę, wręcz obsesję zatrzymania tego widoku w postaci patchworku. Kiedy znalazłam materiał z głową Buddy i to w dodatku w kolorze kamienia, wiedziałam, że prędzej czy później zmierzę się z tym.
Musiałam głowę umieścić między korzeniami figowca, starając się aby całość była możliwie przestrzenna, aby oddała plastykę ogromnego drzewa. Tworzyłam oczywiście tylko fragment tego monstrualnego drzewa, wyrywając go niejako z całości. Dlatego brzegi pracy są specjalnie postrzępione i nierówne. Krok po kroku naszywałam na podkład maciupeńkie kawałki wybranych tkanin starając się oddać światło i cienie, kształt i fakturę fragmentu drzewa. Potem taki fragment naszywałam na tkaninę bazę. Od spodniej strony robiłam małe nacięcie i przez nie wkładałam ocieplinę co pozwalało osiągnąć efekt wypukłości. Na wierzchu czasami pikowałam podstawowym ściegiem maszynowym starając się stworzyć linie załamania korzeni. I tak krok po kroczku do przodu:). Wyciągałam pojedyncze nitki z grubych, obiciowych tkanin naszywając je i tworząc fakturę, splatałam nitki ze sobą, doszywałam sznurki, skręcałam fragmenty , wycinałam paski skręcając je i naszywając aby w efekcie uzyskać miejscowe pogrubienia pni, wycinałam paski tkaniny, która oddawała wrażenie gładkiej kory i wypełniałam je ociepliną, tworząc różnej grubości liany zwisające lub przerastające drzewo. Pojedyncze loki na głowie Buddy są przepikowane i wypełnione zwiniętymi w nitkę fragmentami ociepliny metodą terapunto. Dwie liany wychodzą daleko poza pracę i stanowią rodzaj zawieszenia na fragmencie kory. Kora wydała mi się najlepszym i najbardziej naturalnym sposobem zawieszenia. I tak powstał w końcu quilt, którego realizacja chodziła za mną od kilku lat. Ale ufff!!!:) skończyłam i wierzcie mi - ulżyło:)
Tak wygląda gotowa praca zawieszona do zdjęcia między brzozami w moim ogrodzie
A to zdjęcie zrobione w Tajlandii będące moją inspiracją i wielką pomocą:)
wiszę sobie w domu:)
a z takich kawałeczków ta praca powstawała:)
Dziękuję za czas jaki tu spędzacie i za wszystkie pozostawione ślady Waszych wizyt - to dla mnie wielka frajda takie wirtualne spotkania:):):)
PS. za nic nie mogę podciągnąć tego zdjęcia:( i zrobiła się brzydka przerwa
Musiałam głowę umieścić między korzeniami figowca, starając się aby całość była możliwie przestrzenna, aby oddała plastykę ogromnego drzewa. Tworzyłam oczywiście tylko fragment tego monstrualnego drzewa, wyrywając go niejako z całości. Dlatego brzegi pracy są specjalnie postrzępione i nierówne. Krok po kroku naszywałam na podkład maciupeńkie kawałki wybranych tkanin starając się oddać światło i cienie, kształt i fakturę fragmentu drzewa. Potem taki fragment naszywałam na tkaninę bazę. Od spodniej strony robiłam małe nacięcie i przez nie wkładałam ocieplinę co pozwalało osiągnąć efekt wypukłości. Na wierzchu czasami pikowałam podstawowym ściegiem maszynowym starając się stworzyć linie załamania korzeni. I tak krok po kroczku do przodu:). Wyciągałam pojedyncze nitki z grubych, obiciowych tkanin naszywając je i tworząc fakturę, splatałam nitki ze sobą, doszywałam sznurki, skręcałam fragmenty , wycinałam paski skręcając je i naszywając aby w efekcie uzyskać miejscowe pogrubienia pni, wycinałam paski tkaniny, która oddawała wrażenie gładkiej kory i wypełniałam je ociepliną, tworząc różnej grubości liany zwisające lub przerastające drzewo. Pojedyncze loki na głowie Buddy są przepikowane i wypełnione zwiniętymi w nitkę fragmentami ociepliny metodą terapunto. Dwie liany wychodzą daleko poza pracę i stanowią rodzaj zawieszenia na fragmencie kory. Kora wydała mi się najlepszym i najbardziej naturalnym sposobem zawieszenia. I tak powstał w końcu quilt, którego realizacja chodziła za mną od kilku lat. Ale ufff!!!:) skończyłam i wierzcie mi - ulżyło:)
Tak wygląda gotowa praca zawieszona do zdjęcia między brzozami w moim ogrodzie
A to zdjęcie zrobione w Tajlandii będące moją inspiracją i wielką pomocą:)
wiszę sobie w domu:)
a to poszczególne fragmenty Buddy
a z takich kawałeczków ta praca powstawała:)
Dziękuję za czas jaki tu spędzacie i za wszystkie pozostawione ślady Waszych wizyt - to dla mnie wielka frajda takie wirtualne spotkania:):):)
PS. za nic nie mogę podciągnąć tego zdjęcia:( i zrobiła się brzydka przerwa
wtorek, 4 września 2012
Siedliskowe gwiazdki
Witam wszystkich po wakacyjnej przerwie, witam nowe buźki - bardzo mi miło, że tu się znalazłyście i mam nadzieję, że tu zostaniecie:)
Tym sposobem chcę również wyjaśnić mój brak wpisów na wielu zaprzyjaźnionych blogach, w tym czasie kiedy ja odpoczywałam powstało tyle pięknych, nowych prac. Stopniowo postaram się nadrobić zaległości i odwiedzić Was:)
Najpierw pływałam jachtem po moich ulubionych mazurskich jeziorach - Bełdanach i Nickim. Było miło i gwarnie, pogoda w kratkę a czas zleciał za szybko. Potem pilnowałam siedliska a mnie pilnowały dwa psy:). Cisza, spokój, szum łąk dookoła, za domem las i wieczorem chrumkające dziki, które przychodziły do sadu na jabłkową ucztę. Nad głową przefruwały żurawie zastanawiające się czy już nie odfrunąć, w lasach mnóstwo koźlaków - koźlarz babka i pomarańczowożółty, troszeczkę borowików. A ja sobie siedziałam na leżaczku, piłam kawusię, czytałam ksiązki i robiłam na szydełku - tak, tak, na szydełku:) śnieżnobiałe gwiazdki. Przed wyjazdem Kasia z forum : "szyjemy po godzinach" nauczyła mnie przez internet jak czytać schematy. Kiedyś umiałam robić różne rzeczy na szydełku ale wszystko zapomniałam:( Zabrałam oczywiście też maszynę do szycia i kontynuowałam zaczętą pracę nad głową Buddy, ale o tym w następnym poście.
Tak powstały gwiazdki, które będą dołączone razem ze świerkową gałązką do świątecznych prezentów.
A to spotkane w trakcie leśnych spacerów niesamowite uroczysko, tu chyba żyją kikimory:)
a tu kilka borowików z zebranymi w trakcie spaceru kwiatkami - sielsko i anielsko, prawda?:)
Cieszę się z ostatnich pewnie w tym roku słonecznych dni lata i naprawiam ścieżkę w ogrodzie:)
niedziela, 15 lipca 2012
Wrażenia z Festiwalu Patchworku w Krakowie
Poleciałam , obejrzałam i zgodnie z obietnicą opiszę swoje wrażenia:)
Ciężko
będzie mi zachować kolejność wydarzeń, byłam tam dwa dni i dużo się
działo, wybaczcie więc wszystkie nieścisłości, niedociągnięcia w relacji
i być może pojawiający się kociokwik myśli:).
Po wejściu w oczy rzuciła mi się feeria barw i kolorów.
Byłam sama oprócz dwóch osób - organizatorów wystawy o których za
chwilę:). W jednej sali pozawieszane były pogrupowane wg. autorów prac,
quilty różnej wielkości i szyte różną techniką. Na stolikach
porozkładane były mniejsze prace a na filarach pozawieszane były
malutkie. Obok prac powieszono karteczki z informacjami o twórcach
poszczególnych prac i ich opis. Chodziłam sobie od pracy do pracy
oglądając z bliska - niektóre prace znałam już z internetu wcześniej,
niektóre oglądałam po raz pierwszy. Podziwiałam dobór tkanin, sposób
łączenia kolorów, sposób pikowania, precyzję łączenia się poszczególnych
elementów. Uczta dla oczu!!! Nie załączę wielu zdjęć, bo jeszcze przed
moim wyjazdem wszystko zostało już pokazane i można było TU zobaczyć:)
Widziałam prace Maryny, Joasi, Kajtka, Patcher, Julie Kosicki, Czesławy Bordoszeskiej, Jolci, Shayneen,
Ani Sławińskiej,
Bożeny Wojtaszek, Magdy Galińskiej i Danki Kruszewskiej z Niemiec, Nie
wszystkie osoby mają swoje strony czy blogi więc nie mogę załączyć
linków:( do ich pięknych prac.
Po jakimś czasie podszedł do mnie jeden z organizatorów, pan Sebastian Gruszka będący przedstawicielem Berniny
i
zaczęła się dyskusja na temat wrażeń tak na gorąco z wystawy, moich
oczekiwań od wystaw na przyszłość i pomysłów na poszerzenie grona osób
interesujących się patchworkiem, środowiska quilterów w Polsce, prasy,
literatury, kursów . Jakiej pomocy oczekiwałabym od Berniny aby
rozpropagować patchwork w Polsce. Zaskoczenie ogromne - wyobrażałam
sobie, że przyjdę, pooglądam i pójdę:) A tu ...
Następnie
przedstawił mi Panią, która cały czas siedziała przy stoliku szyjąc
jakiś blok do patchworku i nie biorąca do tej pory udziały w rozmowie.
Okazało się, że jest to angielka, Pani Julie Konrad - Kosicki, która
obecnie przebywa w Polsce i zostanie tu jeszcze jakiś czas. Pani, która
środowisku quilterów na świecie jest doskonale znana, prowadziła mnóstwo
kursów szycia patchworków, miała przez 15 lat sklep z tkaninami
patchworkowymi i akcesoriami w Anglii. Przemiła, cudownie otwarta osoba,
która na moje szczęście umiała mówić po polsku a więc możliwa była
bezpośrednia rozmowa. Na wystawie prezentowała swoje dwie prace z
wykorzystaniem przecudnych batików. Proste wzory a urok tych prac, to
przepiękny dobór tkanin, perfekcyjne połączenie kolorów, niezwykła
dokładność.
A tu wspólne zdjęcie na tle prac Julie
O
16.00 otworzyły się drzwi i z wielką radością mogłam przywitać się z
Joasią Błaszczyńską, która przysłała na wystawę dużo swoich prac. Joasię
znałam wcześniej tylko z internetu, komentowałyśmy swoje prace ,
wymieniałyśmy się mailami a teraz mogłam poznać osobiście tą przemiłą,
ciepłą i bardzo życzliwą osobę:). Podziwiałam Jej przepiękne
quilty i niesamowitą ilość technik, podzieliła się sekretami technik
zastosowanych w czasie szycia
swoich prac, więc zgłębiałam wiedzę:). Joasiu, jestem pod ogromnym
wrażeniem:) Twoich prac.
Poznałam
jej koleżankę i Patcher działającą na "Kołderkowie" Tak się złożyło,
że prace Patcher przez trzy dni z rzędu oglądałam przed wyjazdem na
wystawę a teraz niespodziewanie miałam okazję poznać ją osobiście. Na
wystawie były oczywiście również Jej prace.
Każda
w innym stylu. Byłam nimi zachwycona a ta brązowa mnie oczarowała:).
Patcher na pamiątkę spotkania na pierwszej wystawie patchworku w Polsce
obdarowała każdą z nas własnoręcznie uszytą kartką pocztową, którą dla
każdej z nas wypisała. Patcher - bardzo dziękuję, jest piękną pamiątką
z tej wystawy:)
To wybrane przeze mnie kartka
i własnoręczne jej wypisywanie przez autorkę:)
Pokazała
mi swoje bloki z aplikacjami szyte do dwóch RR w których bierze udział,
istne cudo, pomysłowe kompozycje, perfekcyjnie dopasowane aplikacje do z
góry narzuconego tematu prac. Cieszyłam się, że mogłam je zobaczyć.
Chodziłyśmy, oglądałyśmy, komentowałyśmy, robiłyśmy zdjęcia. I tak
niepostrzeżenie zrobiła się godzina 18.00 i czas było opuścić wystawę,
którą o tej porze już zamykano.
A tu niektóre prace:
dwie prace Maryny:)
Czesi Bordoszewskiej
Kajtka:
Jolci:
Ani:
Bożeny Wojtaszek:
Shayneen:
Na
następny dzień byłyśmy zaproszone na spotkanie z przedstawicielami
szwajcarskiej Berniny, którzy bardzo zainteresowani są w udzieleniu
daleko idącej pomocy w propagowaniu patchworku w Polsce.
13.07 o 10.00 było nas już sporo, szwajcarzy, Julie Kosicki i Danka Kruszewska prowadzili ożywioną rozmowę.
a my poznaliśmy dyrektora Berniny na Polskę pana Romana Kuchalskiego.
Dyskusja,
burza mózgów i pomysłów. Bernina bardzo zainteresowana jest
organizowaniem lokalnych wystaw tak aby uczestnicy nie musieli
przemieszczać się z jednego końca Polski na drugi oraz znalezieniem
osób, które podjęłyby się organizowania i prowadzenia kursów szycia
patchworku.. Ten pomysł bardzo przypadł mi do gustu, gdyż dawno już o
tym myślałam ale upatrywałam problemu z zapewnieniem parku maszynowego i
akcesoriów. Okazało się, że Bernina dostarczyłaby maszyny do szycia i
akcesoria, resztę załatwić musiałby już prowadzący kurs:) Dużo
możliwości współpracy pojawiło się nagle na horyzoncie. Po tej wymianie
pomysłów i naszych propozycjach przyszedł czas na rozmowę z
"generalicją":). Przedstawiciel szwajcarskiej Berniny mówił o tym, że
firmie bardzo zależy na zaktywizowaniu rynku patchworkowego w Polsce,
chciał posłuchać o naszych dotychczasowych dokonaniach, poznać nasze
problemy i przedstawił działania perspektywiczne. Tłumaczem była Danka -
słuchał i notował uważnie wszystkie nasze opinie i spostrzeżenia
dotyczące naszych oczekiwań i przedstawił możliwości wspierania naszych
działań na rzecz popularyzacji patchworka w Polsce. Są to oczywiście
plany długoterminowe ale od czegoś trzeba zacząć. Od naszej inicjatywy i
uporu zależeć będzie sukces.
I tak w perspektywie możliwe jest :
1/ wydawanie prasy patchworkowej po polsku
2/ wspólne napisanie i wydanie książki
3/ publikacja na stronie Berniny naszych prac przeznaczonych na sprzedaż bez ich prowizji
4/
zapisy na ich stronie osób pragnących uczestniczyć w kursie szycia
patchworku na różnych stopniach zaawansowania a prowadzonych w różnych
miastach Polski
5/ dostarczania maszyn do szycia i akcesoriów na kursy szycia
Wiele możliwości i od nas samych zależeć już będzie ich wykorzystanie:)
Pokazał przywiezione patchworki grupy Niemek, które są w stanie organizować już swoje własne, objazdowe wystawy.
A tu zdjęcie które zrobiła nam Julie i przesłała mi dzisiaj w mailu:)
Czas
zleciał bardzo szybko, poznałam przemiłe osoby, nacieszyłam oczy ich
kolorowymi, wspaniałymi pracami i.. i... bardzo chciałabym, żeby z tych
wszystkich przedstawionych możliwości chociaż część była możliwa do
zrealizowania. Chciałabym aby pomysł zorganizowania wystawy w Toruniu i
poprowadzenie kursów szycia patchworku doszedł do skutku.
Dziękuję, że mogłam tam być razem z Wami wszystkimi:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)